wtorek, 29 kwietnia 2014

A teraz śpi w kolebusi, w kolebusi...

SEN pisany wielkimi literami, o nim będzie dzisiejszy post, dlaczego? A dlatego, że to największy problem naszego ukochanego synka..

Przed porodem naczytałam się mnóstwo artykułów, poświęconych tej tematyce. Pamiętałam o tym jak ważne są codzienne rytuały, uspokajająca kąpiel (która w pierwszym miesiącu życia naszego dziecka uspokajającą wcale nie  była), karmienie, czysta pieluszka, kołysanka, przytulanie, czytanie bajek, itd. Mogłam się domyśleć, że skoro tak wiele jest artykułów poświęconych tej tematyce to znaczy, że z tym usypianiem niemowląt nie jest tak łatwo.

Jak już pisałam kiedyś, tylko pierwszą dobę po powrocie ze szpitala do domu Piotruś przespał ładnie w kołysce. A my z mężem byliśmy tacy zadowoleni: jak fajnie, dzidzi śpi a my możemy spokojnie zjeść, pozmywać i porozmawiać ;-D niestety radość długo nie trwała, bo już następnego dnia Piotruś cały dzień wisiał mi na piersi, o odłożeniu go do kołyski mowy nie było. Wtedy jeszcze pamiętam w nocy dokarmialiśmy go butelką, by dał nam pospać. To wiszenie na piersi trwało może ze dwa dni, jednak problemy z odłożeniem synka do łóżeczka pozostały do dnia dzisiejszego.




Zaznaczę, że kołyska a potem łóżeczko stało na wyciągnięcie ręki przy naszym łóżku w sypialni. Piotruś wieczorami po jakże nieuspokajającej kąpieli i wieczornym karmieniu nie potrafił zasnąć, płakał kilka godzin (wtedy podejrzewaliśmy kolkę), noszony i kołysany przez cierpliwego męża, dzidzia padała ze zmęczenia  koło północy i spała w kołysce. W nocy dwa razy synek budził się na karmienie a im bliżej rana tym częściej i wtedy brałam go już do łóżka bo nie miałam siły. Gdy mąż pojechał na tydzień na szkolenie z pracy, postanowiłam po prostu kłaść się z nim wieczorem do łóżka, bo naprawdę nie miałam siły go usypiać godzinami, słuchać jego płaczu i męczyć się z każdorazowym odkładaniem go do kołyski po karmieniu. Szczególnie, że odłożyć się nie dał..płakał, trzeba było na nowo go nakarmić i usypiać. I tak po powrocie męża, zaczęliśmy spać w trójeczkę i w końcu zaczęliśmy się wysypiać. Grunt to zadowolenie naszej trójki :-) Nie powiem, nie jest to rozwiązanie idealne, bo nie można przytulić się nocą do męża, ale w tej sytuacji nie ma wyjścia. Najgorsze jest też to, że gdy wieczorem Piotruś już zaśnie, to nie można go zostawić, bo on zaraz wyczuwa, że jest sam i zaczyna płakać, więc mąż kładzie się przy nim a ja idę się kąpać!

O ile noce zostały rozwiązane, o tyle w ciągu dnia jest chyba największy problem. Może z kilka razy udało mi się odłożyć synka do łóżeczka, ale spał tylko z 30 minut max i zaczynał płakać. Lubi spać na rękach - przy cycusiu, a nawet leżakować sobie w ten sposób, jest to jednak nie do przyjęcia dla mnie bo wtedy ja jestem uziemiona :-( Najlepszym rozwiązaniem jest chusta, gdy widzę, że już robi się senny, pakuję go do chusty, przeważnie po chwili zasypia i potrafi tak spać max dwie godziny (choć zdarza się bunt, wtedy go rozwiązuję, uspokajam i ponownie zawiązuje). Maluszek jest wtedy wyspany, radosny i skory do zabawy i nie budzi się z płaczem, tylko zaczyna się po prostu szarpać i wiercić, co jest dla mnie znakiem, że pora na mleczko.




Bardzo mnie martwią te jego problemy ze snem, szczególnie w ciągu dnia, bo wiadomo, że czasem chciałabym choćby coś przeprasować, czy przygotować szybko jakiś posiłek. Bardzo chciałabym nauczyć go spania w łóżeczku za dnia, jednak widzę, że on chyba nie jest jeszcze na to gotowy :-/ Po jego zachowaniu widać, że Piotruś bardzo potrzebuje naszej bliskości..

A jak jest u Was, jak sypiają Wasze niemowlaczki? Jakie macie metody na usypianie?
pozdrawiam serdecznie :-)

1 komentarz:

  1. Jak mi opowiadalas o tych sennych problemach to mi sie wierzyc nie chcialo jak male dziecko moze nie spac...terax juz wiem:)ale dalej mnie to zadziwia;)

    OdpowiedzUsuń