17 dzień - Rozśpiewany dzień. Śpiewałam Piotrusiowi w aucie, na spacerze, przy usypianiu i w każdej wolnej chwili
A takie piosenki śpiewaliśmy: "Gdzieżeś ty bywał czarny baranie", "Ach
śpij kochanie", "Była sobie żabka mała", "Baloon song" oraz po raz
pierwszy śpiewałam synkowi z pokazywaniem taką piosenkę:
"Klaszczmy w dłonie (klaszczemy i synek też;-) x4 Tak, tak, tak, tak ja potrzebuję Ciebie Tak, tak, tak, tak będziemy tańczyć w niebie Prawa nóżka, lewa nóżka, prosto z serca (cmok) buźka!" Piotrusiowi bardzo się podobało, śmiał się i klaskał rączkami :-DD próbował nawet tańczyć do muzyki!
18 dzień - Robimy teatrzyk. U nas był teatr światła i cieni - Piotruś siedział i patrzał jak zaczarowany Hmmm..wreszcie na coś przydała się wielka biała i pusta ściana, z którą planuję coś zrobić w przyszłości..Zachęcam Was do takich eksperymentów - dostarczajcie swoim dzieciakom nowych wrażeń :-)
19 dzień - Budujemy namiot. No to zrobiliśmy namiot z dwóch koców, zabraliśmy latarkę i zabawki i siedzieliśmy trochę w tym namiocie. Jednak nie za długo, bo przyznam, że było mi trochę niewygodnie, hehe :-D Pamiętam, że w dzieciństwie uwielbiałam z bratem robić namiot, a moja Mama przygotowywała nam przekąski - piękne wspomnienia :-)
20 dzień - Ukrywamy karteczki. Hmmm.. przyznam, że temat nam się raczej nie udał. Narysowałam
Piotrusiowi rysunki na kolorowych karteczkach i schowałam je pod różnymi
przedmiotami. Niestety synek nie był zainteresowany nimi.
21 dzień - Leżymy na podłodze. No to mi się podoba - jak fajnie jest sobie poleżeć i chwilę odetchnąć :-) Piotruś leżeć na plecach już nie lubi, ale leży na brzuszku i bawi się zabawkami. W pewnym momencie zrobił Mamie "puk puk" w czoło...ekhm..
22 dzień - Robimy kolekcje przedmiotów w ulubionym kolorze. Piotruś jeszcze trochę za mały aby układać kolekcję - musiałam mu trochę pomóc ;-)
23 dzień - Pamiątkowe zdjęcie rodzinne. Zrobiliśmy sobie rodzinne zdjęcie razem z babcią i pradziadkami Piotrusia ze strony męża Wyszło jak nigdy dzięki opcji samowyzwalacza w aparacie :-)
Przeprowadzone na zlecenie RPD, przez TNS OBOP w 2012 roku
badania pokazują, że jedna trzecia badanych uważa, iż nie powinni się wtrącać w
to, jak rodzice postępują z dziećmi i w sytuacje stosowania kar fizycznych.
Najczęściej powodem braku ich reakcji jest niechęć do wtrącania się w sprawy
innych (29%). Niemal połowa respondentów (47%) nie
zareagowałoby uznając zasady nietykalności rodziny lub nie czująć się
"uprawnionymi" do tego. Powodem brak działania u prawie jednej
czwartej badanych (23%) okazał się być strach. Z badań wynika jednak, że społeczeństwo
odczuwa wyraźną potrzebę reagowania na krzywdę dziecka. Działania te są jednak
mało zdecydowane, w konsekwencji nie są w stanie uchronić dzieci przed
tragedią. Spośród wszystkich badanych jedynie połowa wykazała gotowość do
zgłoszenia zauważonej przemocy jakiejkolwiek instytucji zajmującej się
problemem stosowania przemocy wobec dzieci.
Blogosfera parentingowa postanowiła włączyć się w Kampanię
Rzecznika Praw Dziecka „Reaguj masz prawo” , dołączamy potężną ekipą, na czele
której stoi Żaneta.
Pospolite ruszenie blogerów odbywa się jednocześnie w dniu
20.11. na ponad 50-ciu blogach.
Właśnie tego dnia, chcemy uświadomić chociaż garstkę ludzi
na to, co należy zrobić jeśli tuż obok nas, dzieje się krzywda jakiemuś
dziecku. Chcemy odmienić statystyki!
Przemoc to nie tylko bicie, znęcanie się i wykorzystywanie
seksualne dzieci. To również zaniedbywanie, karmienie na siłę lub głodzenie,
przemoc psychiczna i emocjonalna. Warto byśmy otworzyli oczy i reagowali na
każdy jej przejaw. Jednym z filarów kampanii są "skrypty
reakcji", których celem jest wskazanie osobom dorosłym możliwych reakcji w
sytuacjach trudnych, w których - jak wykazują badania - nie wiedzą jak się
zachować.
A zatem!
Reaguj na ulicy.
Ale jak?
Po pierwsze reaguj bez agresji – inaczej możesz zaognić
sytuację. Obniż zdenerwowanie zaczynając miłą rozmowę. Nie osądzaj z góry, bo ktoś
przestanie słuchać. Najlepiej zaoferuj pomoc lub użyj przykładowej historii
(tzw. z życia, z morałem). Daj do zrozumienia, że bicie/zaniedbanie szkodzi
dziecku. Poleć książkę/daj ulotkę o wychowaniu bez przemocy. Możesz też
podzielić się własnym doświadczeniem.
Głównym celem kampanii Rzecznika Praw Dziecka – REAGUJ.MASZ PRAWO jest zmiana biernej postawy ludzi wobec
aktów krzywdzenia dzieci oraz zmniejszenie społecznego przyzwolenia na
stosowanie przemocy.
Jeśli i Ty zareagujesz, możesz uratować jedno z wielu
dzieci, które doświadczają na co dzień przemocy.
Akcja blogerów została objęta honorowym patronatem Pana Marka Michalaka – Rzecznika Praw Dziecka .
Postanowiłam się przyłączyć do tej niezwykle ważnej akcji ponieważ moim marzeniem jest aby żadne dziecko na świecie nie doznawało krzywdy i cierpienia szczególnie ze strony nas - dorosłych osób, którzy przecież jesteśmy dojrzałymi i mądrymi ludźmi. Rozumiemy dużo więcej niż bezbronne, dużo słabsze od nas dziecko, które powinniśmy otoczyć miłością, właściwą opieką i zrozumieniem. Kiedy słyszymy słowo "przemoc wobec dziecka", "krzywda wyrządzona dziecku" zazwyczaj myślimy już o sytuacjach patologicznych, o pedofilii, molestowaniu dzieci, krzywdzie wyrządzonej dziecku przez osoby nietrzeźwe lub chore psychicznie. W głowie przypominają nam się sytuacje poruszane w mediach o biednej małej Madzi zabitej przez własną mamę, o dziecku zagłodzonym na śmierć przez rodzica, czy dzieciach samotnie pozostawionych w zamkniętym samochodzie przez osobę dorosłą. Tymczasem wydaje mi się, że wiele osób zapomina o tym, że przemoc to także ten popularny (niestety), nieszczęsny "klaps" udzielony dziecku. Nie raz i nie dwa byłam świadkiem w sklepie, czy też na ulicy jak osoba dorosła bije dziecko. Widziałam, że dziecko było nieznośne, wrzeszczało - wyrażało swoje emocje, ale czy jest to powód do "klapsa"? I teraz kluczowe pytanie, czy potrafiłam zareagować? Niestety nie potrafiłam..to jest moja słabość. Gdy spacerowałam po lesie widziałam "w krzakach" mężczyznę pijącego piwo w towarzystwie około 1,5-2-letniego synka. Chłopczyk płakał, marudził..było mi go żal, zamiast bawić się na placu zabaw, ojciec zaprowadził go do lasu by napić się piwa. Bardzo chciałam wtedy zareagować, powiedzieć coś temu mężczyźnie, ale bałam się..Czy Wy reagujecie w takich sytuacjach? Co mówicie? Ja muszę się tego jeszcze nauczyć.
Bardzo poruszył mnie niezwykły artykuł, który można tutaj przeczytać na temat popularnego "klapsa".
"(...)Wiem za to jedno – każdy klaps który daję moim dzieciom jest moją
osobistą porażką. Bo nie powiem, że nigdy się to nie zdarzyło. Owszem,
zazwyczaj w sytuacjach podbramkowych – kolejna próba wsadzenia palców do
kontaktu. Nie wiedziałem, bałem się, chciałem ochronić. Ale przecież o
tyle częściej pojawia się pokusa żeby dać w dupę, bo „kolejny raz nie
słucha”. Bo jesteś zmęczony po pracy, bo robi ci na złość. Dać w dupsko jest łatwiej. To trwa kilka sekund. Tym bardziej gdy
jesteś zły. Porządnie wyprowadzasz cios, twoja twarda, dorosła ręka
trafia na mały dziecięcy pośladek i bije. Boli. Przecież ma boleć.
Bijesz po to, żeby bolało, prawda? Wiem, wiem, przecież to nie tak. „To
tylko klaps.” Skoro nie dla bólu, to po co? Bijesz, bo nie potrafisz zrobić czegokolwiek innego. Bo skończyły ci
się argumenty. Bo nie masz czasu wytłumaczyć. Bo chcesz się zająć czymś
innym. Bo nie masz czasu, żeby spróbować innego podejścia, wytłumaczyć.
Bo masz zły dzień i nie chcesz zrozumieć, że mały człowiek ma problem,
żeby coś pojąć. A może właśnie buduje swój system wartości, może buntuje
się bo nieporadnie próbuje mieć własne zdanie na jakiś temat? A może
czegoś kompletnie nie rozumie. Jest milion możliwości. A ty – duży, dorosły człowiek, z tak wielkim zasobem słów, tak dobrze
znający świat, nie jesteś mu w stanie tego wytłumaczyć. Bijesz, bo
możesz. Bo jesteś silniejszy. Bo ci nie odda, a jak odda to pierdolniesz
mocniej. Bijesz, jak tępy osiłek który widząc, że przegrywa w szachy,
wstaje, wywraca szachownicę i uderza w twarz chudego przeciwnika.(...) Każdy klaps jest twoją porażką. Jest pójściem na skróty. Pamiętaj o
tym po każdym klapsie. Właśnie przegrałeś. A następnym razem po prostu
uderz siebie w drugą rękę. Kilka razy, jeśli masz za dużo energii. I
spróbuj innego sposobu. Jest ich naprawdę dużo. Tak jest trudniej, jest o wiele, wiele trudniej. Uderzyć jest
najłatwiej. Nie ucz jednak dzieci, że przemoc i siła fizyczna są
rozwiązaniem. Za kilkadziesiąt lat to być może ty będziesz leżeć w łóżku
i sikać pod siebie. I to do ciebie trzeba będzie mieć dużo
cierpliwości. Chciałbyś dostać w twarz za to, że po raz piąty upuściłeś
łyżkę z zupą? A trochę wcześniej być może zdziwisz się, że dziecko nie będzie twoim
kumplem, nie będzie z tobą rozmawiać o problemach dorastania, albo tym
jak inni traktują go w szkole. Dlaczego ma się przed tobą otwierać,
skoro się ciebie boi? Jeśli klaps boli to jest to bicie.
Jeśli nie boli, to po co go dajesz?"
Myślę, że nic dodać, nic ująć. Odkąd zostałam Mamą sama widzę jak często brakuje mi cierpliwości przy dziecku. Widzę jakie to jest trudne. Sama często denerwuję się na Piotrusia, najbardziej wtedy gdy marudzi w wózku, płacze i krzyczy, a wiem że jest pojedzony, wyspany, ma suchą pieluchę i jest odpowiednio do pogody ubrany, więc powinien spokojnie siedzieć/leżeć w wózku żeby złapać świeżego powietrza. A jemu się to nie podoba. Ja naprawdę nie mam siły by nosić jedną ręką ponad 8-kilowego chłopczyka a drugą pchać 13-kilowy wózek, nie mam siły po prostu i wtedy dopada mnie furia. Jestem po prostu cała spocona i wściekła i z tej wściekłości przy wrzaskach swojego ukochanego dziecka mam ochotę na niego nawrzeszczeć a nawet przyznaję się (z wstydem się przyznaję bo jest to moja słabość), że miewam myśli, że najchętniej bym mu przylała bo tak jestem wściekła. Na szczęście i Bogu za to dziękuję nigdy się to nie zdarzyło i obiecałam sobie odkąd mam dziecko, że ze wszystkich sił będę starać się aby nigdy przenigdy nie dać klapsa swojemu dziecku. Czytaliście "Anię z Zielonego Wzgórza?" Ania też to sobie obiecywała i niestety w jednym przypadku nie dała rady, a ile przez to przepłakała..Nie wiem jak będzie ze mną, ale obiecałam sobie jednak i każdego dnia rano modlę się o cierpliwość i miłość do synka. Wiem, że biciem nic nie zdziałam. Spowoduję jedynie, że Piotruś niezrozumiany przez Mamę, która jest dla niego gwarantem bezpieczeństwa w tym świecie, poczuje się źle, będzie go bolało i będzie ryczał jeszcze bardziej a ja będę miała do siebie ogromny żal, bo wyładuję swoje złe emocje na słabym, bezbronnym dziecku, które nie umie, nie rozumie, nie chce, nie lubi (a do tego ma prawo). Czasem zdarza mi się nakrzyczeć na Piotrusia, szczególnie wtedy, gdy nie mam jak ugotować obiadu, skorzystać z toalety, czy po prostu ubrać się bo synek bez przerwy krzyczy i chciałby by go nosić bez przerwy. Boleję nad moim brakiem cierpliwości i każdego dnia podejmuję walkę o cierpliwość, bo przecież kocham całym serduszkiem tą moją małą istotkę, bez której życia już sobie nie wyobrażam i dla której przysłowiową gwiazdkę z nieba bym podarowała. Kochajmy nasze dzieci. Reagujmy na krzywdę wyrządzoną innym dziecom!
9. Dziewiątego dnia temat brzmiał: "Pieczemy ciasteczka". Ponieważ z Piotrusiem ciężko działać w kuchni i był to akurat dzień urodzin pradziadka Wincentego, postanowiłam zmienić temat na "Świętowanie w rodzinie". Koło południa poszliśmy na rodzinny spacer w trójeczkę. Był tradycyjnie plac zabaw, czyli huśtawka i okołopołudniowa drzemka synka. A późnym popołudniem wybraliśmy się do rodziny świętować :-) Było bardzo sympatycznie, synek bawił całe towarzystwo ;-D
10. Wycieczka w nowe miejsce - tutaj realizacja tematu udała nam się znakomicie ponieważ męża wysłano służbowo do Warszawy zawieźć ważne papiery i kazano mu zabrać żonę i dziecko, tak też zrobiliśmy ;-))
11. Barwy narodowe - zrobiłam synkowi flagę narodową.
12. Dzień śmiesznych min - robiłam śmieszne minki - rozśmieszałam Piotrusia przy przewijaniu, w
lustrze, w trakcie zabawy. Była też ulubiona przez synka gestykulacja przy
recytowaniu wierszy.
13. Foto co godzinę - super sprawa! Godzina mija tak szybko, że ledwo nadążałam z aparatem :-) Powstał mini reportaż:
14. Piszemy do siebie listy - tego dnia pisałam smykowi czułe słówka na małych karteczkach i tablicy.
15. W 15-stym dniu miał być temat "Skaczemy", jednak zaplanowaliśmy coś innego TEATR! Wybraliśmy się na przedstawienie dla dzieci od 6 miesięcy do 4 lat pt." Afrykańska przygoda" do Teatru Ateneum w Katowicach. Było to dla nas i synka wspaniałe doświadczenie, mojej chrześnicy również bardzo się podobało. Więcej o przedstawieniu można przeczytać tutaj.
16. Masażyki - ten dzień trochę słabo nam poszedł, ale były masażyki do dziecięcych rymowanek. Po Piotrusiowych pleckach kroczył kominiarz oraz rak ;-) A ile śmiechu przy tym było ;-)
Nasz Maluszek tydzień temu skończył 9 miesiąc. Muszę jednak przyznać, że w tym ostatnim miesiącu nie zauważyłam zbyt dużych zmian w zachowaniu synka. Piotruś zaczął sam klaskać w dłonie :-) i uwielbia zabawę w "A kuku". Nauczył się wychylać podczas noszenia na rękach i obserwować otoczenie. Pewnego popołudnia stałam z synkiem przy oknie z bobasem na rękach i czekałam na męża. W tym czasie synek bawił się firanką i w pewnym momencie firanka zasłoniła nam twarze, wtedy Piotruś uśmiechnął się i wychylił z radością w moją stronę z "chochlikiem" w oczach aby zrobić "a kuku" :-))
Poza tym nadal pełza sobie na brzuszku i bawi się zabawkami. Uwielbia hałaśliwe przedmioty, uderzanie jedną zabawką o drugą lub przedmiotem o podłogę i wydawanie w ten sposób dźwięków. Piotruś jest bardzo mądrym chłopcem. W salonie nad kanapą widnieją rysunki zwierząt, wśród nich sarenka, nauczyłam synka pewnej rzeczy. Noszę go po mieszkaniu i pytam: "Piotrusiu gdzie jest sarenka?" Piotruś uśmiecha się i idziemy do salonu, wtedy synek zwraca wzrok w stronę rysunku i śmieje się z radością, wie, gdzie jest sarenka :-) Nadal Mamusia jest numerem jeden, Piotruś jest do mnie bardzo przywiązany, wyciąga w moją stronę rączki, przytula się, całuje mnie. Płacze, gdy znikam mu z pola widzenia. Maluszek nadal uwielbia oglądać książeczki z obrazkami, przewracać kartki i różne zakładki.
A wieczorem, jeśli nie chce się jeszcze tak bardzo spać to Piotruś lubi się "kokosić", czyli turlać na łóżku, przytulać i śmiać się :-) Synek coraz mniej śpi w dzień, przeważnie ma jedną 1-1,5 godzinna drzemka koło 12.30 w czasie spaceru i rzadko druga 30 - minutowa wieczorem. Za to w nocy śpi około 12 godzin z przerwami na mleczko, najczęściej więc budzimy się koło 9.00. :-)
Katowice to moje rodzinne miasto - tu się urodziłam, wychowałam, uczyłam i mieszkałam przez 18 lat. Mam do tego miasta duży sentyment. Lubię je odwiedzać i zaglądać w znane kąty. Pewnego dnia postanowiliśmy w trójkę pojechać do Muzeum Śląskiego w Katowicach zwiedzić wystawę o designie na śląsku. Oczywiście zabraliśmy ze sobą Malucha aby i on już od najmłodszych lat miał kontakt ze sztuką. No dobra, tak naprawdę to po prostu Piotrusia nie da się z nikim zostawić, bo tak tęskni za mamą :-) więc jeździ wszędzie z nami :-)) Dawno nie byłam w Katowicach i zauważyłam bardzo dużo pozytywnych zmian. Ulica 3 Maja z wyremontowanymi torami tramwajowymi, nowymi kafejkami, nowoczesnymi wiatami na przystankach oraz z kontrowersyjną dominującą bryłą Galerii Katowickiej i donicami z kwiatami wygląda rewelacyjnie! Aż miło :-)) Teraz czekać tylko na efekty przebudowy rynku, zapowiada się naprawdę ciekawie. Zawsze brakowało mi w tym mieście miejsca, gdzie można spokojnie usiąść, odpocząć tak jak na rynku w Krakowie, czy Wrocławiu. Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni i chętnie będziemy odwiedzać Katowice. Do Muzeum Śląskiego zrobiliśmy sobie spacerek. Piotruś spokojnie przyglądał się miastu.
Spacerek ulicą 3-go Maja
Ulica 3-go Maja
Kofeina bistro przy ulicy 3-go Maja
Odrestaurowany tramwaj - cudny widok!
Gdy dotarliśmy do Muzeum zwiedziliśmy ciekawą wystawę o designie na Śląsku, można było zobaczyć ciekawe realizacje fotelików dziecięcych, plakatów, systemów identyfikacji wizualnej i mebli.
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że trwa również wystawa pt: "Lale, misie i koniki" - czyli wystawa zabawek dla dzieci. Najstarsze z nich pochodzą z XIX wieku, a najmłodsze z lat 80. XX wieku. Nie mogliśmy sobie i naszemu synkowi odmówić tej wystawy :-) Bardzo nam się ona podobała, zobaczyliśmy wiele zabawek, którymi bawiliśmy się z mężem w dzieciństwie, a o których już dawno zapomnieliśmy.
Wystawa była również uzupełniona o zdjęcia archiwalne. A czy Wy zwiedzacie ze swoimi dziećmi wystawy? Jestem ciekawa Waszych opinii :-) Nasz Piotruś jeszcze malutki, więc nic nie wie z tego, co widział, ale chcemy zaszczepić w nim bakcyla podróżniczego.
Razem z Piotrusiem wzięliśmy udział w bardzo ciekawym projekcie #BLISKOPAD. Autorką projektu jest bardzo kreatywna Mama Humiszaka i Maludy, czyli Huma. Nie znacie Humy? To koniecznie musicie odwiedzić jej bloga :-) Celem projektu jest pogłębienie więzi rodzinnych i poświęcenie uwagi dzieciom - czyli listopad miesiącem bliskości :-) Więcej o projekcie możecie przeczytać tutaj. Na każdy dzień miesiąca przewidziana jest jakaś aktywność:
1. Bawimy się imionami - wykonałam synkowi książeczkę z imionami członków naszej rodziny.
2. Robimy drzewo genealogiczne - wspominamy. Po raz drugi przystąpiliśmy do przeglądania albumu z rodzinnymi zdjęciami. Pierwszy raz podczas miesiąca historycznego w ramach trwającego projektu TAK SOBIE POZNAJĘ Piotruś nie był zainteresowany zdjęciami, tym razem było inaczej. Chętnie przerzucał strony i był bardzo zadowolony ;-)
3. Dzień przytulania. Piotruś jest bardzo przytulaśnym dzieckiem - wyciąga do mnie rączki, daje buzi w policzek, uwielbia się przytulać do nas a my do niego. Tego dnia tym bardziej wyprzytulaliśmy się za wszystkie czasy :-)
4. Malujemy dłońmi Tego dnia odbijaliśmy rączkę na pamiątkę - było ciężko, ponieważ Piotruś zaciskał piąstkę a ponieważ nie miałam farb dla niemowląt, to musiałam pilnować by synek nie wziął "upipranej" dłoni do buzi ;-) Odbyło się też malowanie przy śniadanku ;-0
5. Wspólny spacer. Spacery są praktycznie każdego dnia, ale tym razem starałam się by był on jak najatrakcyjniejszy dla Piotrusia: oglądaliśmy bociany, sarenki, konia i krasnoludka. Synek bujał się na huśtawce na placu zabaw - bardzo to lubi - spacer udał nam się wyjątkowo dobrze. Muszę też dodać, że pogoda była rewelacyjna jak na listopad: słonecznie i ciepło.
6. Ilustrujemy ruchem muzykę - tym razem tańczyliśmy do muzyki i odkryłam, że taniec z mamą lub tatą dają naszemu smykowi niesamowitą radość :-)
7. Książkowanie Każdego dnia oglądamy z synkiem książeczki - Piotruś bardzo to lubi, a najbardziej przerzucać strony. Wykonałam mu też specjalną książkę z teksturami - poprzyklejałam różne rodzaje tkanin i papierów z fakturą. Maluszek ma też swój koszyczek z książeczkami i próbuje z niego sam wyciągnąć jakąś książkę.
8. Stopa do stopy. Odrysowaliśmy synkowi i zmierzyliśmy stopę :-) Sprawdzaliśmy która stopa jest większa - naszego smyka, czy jego 5-cio miesięcznej kuzynki. Były też masażyki.
Tydzień minął nam na ciekawych zadaniach, które spowodowały, że nic a nic nam się nie nudziło. Zachęcam Was do przyłączenia się do projektu :-) Następna relacja za tydzień!