Dzisiaj będzie o najważniejszej potrzebie naszego smyka, czyli o "leee".
Co to znaczy?
"Leee" oznacza: "jestem głodny, chcę mleczka", "jestem śpiący, chcę cycusia". Gdy Piotruś woła "leee" trzeba przystawić go do piersi. I to wcale nie oznacza, że jest po prostu głodny, wystarczy go nakarmić i po sprawie. O nie, ten kto tak myśli, grubo się myli. Gdy maluszek jest zmęczony lub śpiący, to woła "leee" ponieważ głównie ssąc maminą pierś potrafi zasnąć, a gdy się przebudzi niekoniecznie z powodu głodu, to znowu woła "leee", aby poczuć się bezpiecznie. I żadne smoczki nie wchodzą w grę ;-) Czasem jest tak, że moja pierś to jest smoczek: gdy widzę, że synek usnął, próbuję go odłączyć i nie raz się zdarzyło, że Piotruś się wybudził, więc musiałam z nim leżeć 30 minut i pozwolić mu ssać.
Kolejna sprawa to spacery w wózku. Oczywiście, wybieram się z synkiem na spacer tuż po karmieniu, zmianie pieluszki i gdy zauważę oznaki senności lub znużenia. Wkładam malucha do gondolki i w najlepszym wypadku przez około 20-30 minut Piotruś wierzga nóżkami i jest pełen energii, po czym następuje zmęczenie (nawiasem mówiąc, gdybym ja tak kopała, to zmęczyłabym się już po 5 minutach) i słyszę "leee". Co oczywiście oznacza "jestem zmęczony, chcę cycusia, a już na pewno chcę na rączki. Czasem Piotruś w końcu zaśnie na maks 30 minut, a czasem trzeba z żalem ewakuować się do domu.
I na koniec "leee" to po prostu wołanie o świeże, ciepło mleko prosto z piersi i żadne tam picie tego mleka z butelki. Nasz synek wie co to najwyższa jakość ;-)
Jak wiecie nasz synek choruje na AZS, w związku z czym spotkałam się z radami czy też sugestiami (na szczęście nie od lekarzy) by może spróbować odstawić go od piersi i podawać antyalergiczne mleko modyfikowane np. Nutramigen. Abstrahując od leczniczych właściwości karmienia piersią, powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie tego! Bo karmienie piersią to nie tylko karmienie, ale też zaspokojenie potrzeby bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Gdybym faktycznie musiała malucha odstawić, to byłby to ogromny szok dla niego i już widzę ten płacz, przerażenie w oczach i usypianie dziecka przez 3 godziny, aż padnie zmęczony ciągłem płaczem.
Dlatego jeśli jest to możliwe, to zostajemy przy "leee" ;-D
HAHA!! Widzę, że rośnie Ci taki sam synus, jak mój Oskuś :D U nas "leeee" oznaczało po prostu mnie, a ponieważ ja=cycuś, to do dziś to "leeee" mu zostało :) Do dziś też jestem dla niego smoczkiem i usypiam go przy piersi... Oj, już wiem, o czym będziesz pisać przez najbliższe miesiące, bo Twój Piotruś jest dokładnie taki sam, jak Oski. :)
OdpowiedzUsuńAle w związku z tym mogę Cię pocieszyć, że ktoregoś dnia Piotrek polubi spacery i będzie usypiał na nich. U nas zmieniło się to (tzn Oski polubił spacerowanie), gdy przeniósł się do spacerówki w wieku 6 miesięcy :) Nagle wszystkie bolączki minęły ;)
Uściski dla Was!
:-) Widzę więc, że mój syn nie jest wyjątkiem haha :-D
UsuńTe spacery to dla nas udręka, a ja tak mam już dosyć siedzenia cały dzień w domu. Mam nadzieję, że faktycznie to się zmieni tak jak u Ciebie.
Pozdrawiam!